Śmiałam się z masek zrobionych przez Chińczyków ze staników, a teraz gdy szyję masowo maski koleżankom i mi się recepturki kończą, zastanawiam się, czy gumka z gaci się nada…

Daniel powiedział, że bez środków osobistych nie wypuści mnie NIGDY do pracy. Trzy tygodnie temu nabył maski 3M (dla mnie i mojego taty-medyka-seniora (sorry tato za wypominanie wieku). Przyniósł je do domu kurier, Daniel wypakował dumny z kartonu, a ja maskę obśmiałam. Powiedziałam mu, że nie będę dzieci straszyć i że w placówkach medycznych są ZAWSZE zapasy środków ochrony osobistej i na pewno personel będzie zabezpieczony adekwatnie do miejsca wykonywanej pracy, a mi w gabinecie, w POZecie i w poradni taki zwykły bawełniaczek, albo chirurgiczna paczka – wystarczą. 

Oho – na pewno! 

Zapisuję sobie ku pamięci w screenach różne oficjalne pisma, które wypuszcza MZ do medyków i placówek medycznych. Wierzę, że kiedyś, będziemy z tego sobie robić żarty, ale teraz są to treści zupełnie nieśmieszne. Pokazują jak instrumentalnie można podchodzić do ludzi, obywateli, pracowników, medyków. Obwieszczenia, zakazy, nakazy, śmiechu warte propozycje. Masz pracować tu, masz milczeć, masz się stawić, masz nie narzekać, masz powstrzymać się od pracy po godzinach i wreszcie: masz medyku maseczkę! 5 sztuk na placówkę POZ, po pół sztuki na osobę… (Autentyk z Bydgoszczy). 

W szpitalach jednoimiennych sytuacja będzie się zagęszczać. W pozostałych murach, teoretycznie “czystych” co chwilę identyfikują jakiś przypadek COVID-19. Badają ludzi z kontaktu i okazuje się, że ten “czysty” szpital trzeba ewakuować i zamknąć, bo personel sieje koronawirusem… Niestety: nie istnieje pojęcie szpitala czystego – w każdej placówce trzeba się liczyć z tym, że prędzej, czy później jakiś przypadek zakażonego się pojawi.

Fakt jest taki: brak środków ochrony osobistej to najczęstsza przyczyna zakażeń medyków, a tym samym ich bliskich. 

W niektórych zagranicznych szpitalach odsetek zakażeń wśród personelu jest imponująco niski (zerowy). To zasługa pracy zespołowej – z dobrym planem zmian, stref czystych i brudnych, personel jest zabezpieczony hermetycznie, wyposażony w adekwatne środki ochrony osobistej, zminimalizowany jest kontakt z pacjentem, interkomy, śluzy, a nawet roboty śmigające po salach (widziałam dziś w TVN!), izolatki, wentylacja, regularne testowanie zespołu, jasne zasady postępowania i transparentna komunikacja ze światem. Taki obraz pracy w PL to utopia. Medycy w tych czasach muszą często liczyć na siebie, na fundacje, na lokalne szwalnie, na Owsiaka, któremu mimo deklaracji “wszystkie ręce na pokład” – robią schody. Co chwilę słyszę, że jakaś placówka ma braki, a medycy ważą każdy kawałek flizeliny i zastanawiają się, czy koszulka na dokumenty mogłaby posłużyć za przyłbicę gdyby ją tak dokleić do paska taśmą…

Także Mężu drogi, nie śmieję się z twoich 3M, które kupiłeś  za ciężkie prywatne pieniądze. Maska jest wielorazowa, nie zużywam filtrów. Jakby nie patrzeć: mam również “placówkę medyczną”, którą chciałam przygotować na najbliższe miesiące, choć pewnie fakt powrotu w szpitalne mury sprawi, że “pismo” z góry każe mi się powstrzymać również od pracy w Małym Gabinecie. 

Zobaczymy: póki co może mój wykochany gabinet posłuży jako miejsce izolacji od rodziny, gdybym w którymś momencie ja, albo jakaś koleżanka stała się przypadkiem koronawirus plus…?

Maski: bawełnianne (własnej produkcji) i chirurgiczne (te “niebieskie”) służą do zatrzymaina śliny (redukują ryzyko zakażenia)

Maski FFP2 na dole zdjęcia (3M) – stanowią barierę dla patogenów (wraz z innnymi środkami ochrony osobistej niwelują ryzyko do zera)

Zasada jest prosta: kto nie nosi ten roznosi!